Miłość. Leo F. Buscaglia. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Fragment tłumaczenia:
Właśnie takie rozważania, bardziej niż cokolwiek innego, doprowadziły mnie wówczas do rozpoczęcia eksperymentalnych zajęć. To miała być nieformalna grupa: obecność nieobowiązkowa, studenci mogli uczęszczać na zajęcia lub opuszczać je, w zależności od życzenia. Celem miał być osobisty rozwój. Nie chciałem, by były to spotkania nastawione na rozwiązywanie problemów ani grupowa psychoterapia. Byłem pedagogiem, nie psychoterapeutą. Pragnąłem, by uczenie się na tych zajęciach było doświadczeniem nieporównywalnym z niczym innym. Chciałem, by zajęcia miały wyraźną, choć swobodną, strukturę, by obejmowały szeroki zakres zagadnień – ważnych i interesujących dla studentów, oraz by odnosiły się do ich bezpośrednich doświadczeń. Studenci, z którymi miałem w owym czasie do czynienia, z niespotykaną wcześniej intensywnością interesowali się życiem, seksem, rozwojem, odpowiedzialnością, śmiercią, nadzieją, przyszłością. Było dla mnie oczywiste, że jedynym przedmiotem, który mógłby objąć te wszystkie zainteresowania i który stanowiłby samo ich sedno, jest miłość.
Nazwałem więc zajęcia: „Lekcjami miłości”.
Od początku wiedziałem, że na takich lekcjach nie mógłbym „nauczać”, w powszechnie używanym znaczeniu tego pojęcia. To byłaby arogancja. Moja wiedza i doświadczenie w tej dziedzinie były zbyt ograniczone. Tak samo jak każdy z moich studentów aktywnie angażowałem się w odkrywanie prawdziwych znaczeń słowa „miłość”. Mogłem działać jedynie jako facylitator grupy, w której pomagalibyśmy sobie nawzajem przybliżyć się do zrozumienia tego delikatnego zjawiska, jakim jest miłość między ludźmi.
Moja decyzja, by wprowadzić taki przedmiot nie spotkała się ze sprzeciwem władz uczelni, postawiono jednak warunek, że nie zażądam wynagrodzenia, a zajęcia poprowadzę w moim wolnym czasie i nie będą one wliczane w mój etat. Naturalnie, nie brakowało unoszonych w zdziwieniu brwi – niektórzy nie uważali miłości za przedmiot akademicki albo nie uznawali jej za poważną część programu studiów wyższych.
Przez następne tygodnie niezmiernie mnie bawiły dziwne spojrzenia rzucane w moim kierunku przez niektórych pracowników uczelni. Jeden z profesorów podczas lunchu w klubie dla nauczycieli akademickich stwierdził, że miłość i osoby prowadzące zajęcia z miłości są „bez znaczenia!”. Inni pytali kpiąco, lubieżnie się przy tym uśmiechając, czy będę wymagał udziału w ćwiczeniach albo czy będę przeprowadzał badania laboratoryjne.
Jednakże uczęszczających na zajęcia stale przybywało i musieliśmy ograniczyć liczbę uczestników do stu rocznie. Byli to studenci w różnym wieku, od pierwszego do ostatniego roku studiów, mniej i bardziej doświadczeni czy obyci ze światem. Każdy był niepowtarzalny i dzięki temu wnosił na nasze zajęcia własne indywidualne podejście do przedmiotu i wyjątkową wiedzę.
Ta książka to plon „lekcji miłości”. Nie było moim założeniem napisanie akademickiej, głęboko filozoficznej czy syntetyzującej dysertacji na temat miłości. Chciałem raczej podzielić się niektórymi użytecznymi i ważnymi – jak mniemam – myślami, odczuciami i spostrzeżeniami, dotyczącymi ludzkiego losu, które pojawiły się w trakcie spotkań tej grupy. Można śmiało powiedzieć, że tę książkę napisaliśmy wspólnie – moi studenci i ja. Zatem ma ona ponad czterystu autorów.
W ciągu tych trzech lat nie byliśmy w stanie ani nawet nie próbowaliśmy zdefiniować miłości. W miarę wzrastania w miłości, coraz wyraźniej odczuwaliśmy, że definiowanie miłości byłoby jej ograniczaniem, a miłość wydawała się nam nieograniczona. Jak stwierdził jeden ze studentów: „Moim zdaniem, z miłością jest jak z lustrem. Kiedy kogoś kocham, ten ktoś staje się moim lustrem, a ja jego. Odbijając się w sobie nawzajem, widzimy nieskończoność!”.